AUTOMATYZACJA POMIARU NAŚWIETLANIA.
Próby automatyzacji pomiaru czasu naświetlania datują się już od wielu lat. W okresie międzywojennym budowano eksperymentalne aparaty, w których czas naświetlania sterowany był przez fotokomórkę (Kodak Six Automatic, Agfa Lucifer). Aparaty te miały duże wymiary, działanie ich nie było bynajmniej niezawodne, a cena za wysoka, aby mogły utrzymać się na rynku. Dlatego też fabryki na ogół nie wyszły poza stadium eksperymentów (Agfa Automatic 66 z 1956 roku).
Wstępnym krokiem do automatyzacji czasu naświetlania było sprzężenie przysłony z migawką (Synchro-Compur). Urządzenie to polega na takim złączeniu systemu kółek zębatych i dźwigni posuwu szybkości migawki z posuwem otworu przysłony, aby w miarę zwiększania jednej, malała druga, i to w stosunku proporcjonalnym. Wymagało to odstąpienia od tradycyjnej skali czasów naświetlania migawek typu Compur; zamiast niej trzeba było dać skalę o czasach malejących (lub rosnących) dwukrotnie na każdym dalszym miejscu skali. Potem wystarczyło już odpowiednie mechaniczne połączenie obu skal (LVS Light Value Scale).
W ten sposób fotograf po wybraniu odpowiedniej przysłony i czasu naświetlania otrzymywał automatycznie właściwe czasy naświetlania przy każdej zmianie przysłony.
Stąd był już tylko krok do automatyzacji. W aparat wbudowywano coraz częściej światłomierze fotoelektryczne i problemem pozostawało jedynie sprzężenie ich z systemem migawka-przysłona.
Określenie powyższej tendencji konstrukcyjnej nazwą „automatyzacja” jest co prawda nieco dowolne, bo oznaczałoby ono, że zarówno ustawienie odpowiedniej wielkości przysłony, jak i odpowiedniej szybkości migawki następuje samoczynnie, bez udziału fotografa.
Ale komórka światłomierza może ustawić samoczynnie przysłonę tylko wtedy, gdy dana jest szybkość migawki albo odwrotnie; nie może jednak ustawić obu tych urządzeń razem, nie potrafi bowiem ocenić, jaka szybkość migawki jest potrzebna do zdjęcia poruszającego się przedmiotu. Ponadto nie może samoczynnie wybrać odpowiedniej w danych warunkach kombinacji migawka-przysłona. Wszak mały otwór przysłony i mała szybkość migawki daje takie samo naświetlenie, jak duży otwór przysłony plus duża szybkość migawki. Ponadto impuls płynący z fotokomórki jest zbyt słaby, aby móc samoczynnie poruszyć dźwignie ustawiające wielkość przysłony i czas naświetlania.
Pokonanie tej drugiej trudności udało się właściwie w pełni przez uzupełnienie impulsu siłą mechaniczną, użytą przez samego fotografa. Rozwiązanie to polega na ograniczeniu zadania impulsu fotoelektrycznego do „przygotowania” właściwego położenia dźwigni regulujących migawkę lub przysłonę tak, aby sam akt przesunięcia ich nastąpił dzięki naciskowi ręki fotografa na spust migawki.